Przed spotkaniem postawiliśmy sobie kilka wyzwanie. Jednocześnie umówiliśmy się na to że nie musimy grać fair.
Spotkaliśmy się na parkingu. Miał pół minuty żeby związać mi z tyłu ręce. Kara była surowa, nagroda ciekawa. Nie chciałam przegrać. On był bardzo sprytny. Pojawił się za moimi plecami znikąd. Szybkim ruchem założył mi na ręce kajdanki. Byłam cholernie wściekła. Za karę musiałam wykonać jedno jego polecenie bez słowa sprzeciwu. Przedstawił się jako ostatni skurwiel i tak się zachował.
Wiedział że bardzo się boję i nienawidzę zabaw analnych. Dał mi do ręki korek i żel. I powiedział że mam sobie włożyć do tyłka ten korek. Spojrzałam na niego jakbym zobaczyła ducha. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co powiedzieć. A On stał przede mną i się uśmiechał. Zaczęłam płakać. Teoretycznie mogłam tego nie zrobić ale był tak cudowny, że ostrzegł mnie. Jeśli sama tego nie zrobię to On zrobi to kilka razy mocniej. Starałam się być jak najbardziej delikatna. Bardzo powolnymi ruchami wkładałam zabawkę w mój tyłek. Cały czas płakałam. Nie chciałam tego. To było cholernie nieprzyjemne i bolesne. Zrobiłam to z wielkim trudem i łzami w oczach. Myślałam że powie że dobrze się spisałam. Ale nie. Dla niego to było za wolno. Dostałam w twarz i powiedział że następnym razem mam się bardziej postarać.
Byłam tak wściekła na niego, że w mojej głowie zaczął układać się plan zemsty. Okazja nadeszła dość szybko.
Kolejnym wyzwaniem dla niego było poznanie mojego imienia. Miał na to 5 minut. Bardzo szybko mnie związał. Nawet nie wiedziałam że można tak szybko. Założył mi elektrody na piersi i wewnętrzną część ud. Zakneblował mi usta. Włączył urządzenie chyba na maksimum możliwości. Po kilkunastu sekundach z oczu popłynęły mi łzy. Ale na tym nie skończył. W między czasie zrobił mi w rękę zastrzyk. Cały czas się przy tym uśmiechał. Płakałam, chciałam krzyczeć, wiercić się z bólu. Po 90 sekundach zdjął mi knebel. Błagałam go żeby przestał. Powiedziałam jak mam na imię. Uśmiechnął się, że znów będzie mógł mnie ukarać. Myślał że triumfuje. Minął czas wyzwania. Dał mi 2 minuty żebym odpoczęła przed następną karą. Rozwiązał mnie. Powiedziałam mu wtedy że skłamałam. Podałam mu do ręki mój dowód. Teraz to on patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. A ja się śmiałam mu w twarz. Oddał mi dowód. Widziałam że bardzo się wkurzył. Nigdy go tak wściekłego nie widziałam. Musiał przyznać że przegrał. Jego mina była bezcenna. A ja wciąż miałam na twarzy uśmiech. Powiedziałam mu żeby zaczął myśleć czasami. Dostałam kilka razy w policzek. Zdałam sobie sprawę jak bardzo zaboli mnie to kłamstwo. Obiecał, że zafunduje mi taki ból, że będę marzyła o tym żeby zemdleć…