Chciałam żeby bolało. Jemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Kazał mi się rozebrać i położyć na stole. Ręce i nogi przywiązał do rogów. Powiedział, że dziś nie będzie hasła bezpieczeństwa. Mam odpowiadać na pytania. Coś jak przesłuchanie tortury. Trochę mnie to przeraziło. Żeby było ciekawiej włączył podcasty o zabójstwach i zaginionych w tajemniczych okolicznościach.
Podszedł do mnie pociągnął za włosy i szepnął do ucha: z największą przyjemnością zafundję Ci ból. Nie taki jakiego Ty oczekujesz. Taki na jaki ja będę miał ochotę.
Wzial do ręki pejcz. Zaczął bić mnie po piersiach, udach, brzuchu i stopach. Wiedziałam, że to dopiero rozgrzewka. Jak już zaczęłam się mocno wiercić odłożył pejcz. Zacisnął rękę na mojej szyi. Zrobił to tak żebym się dusiła, ale nie zemdlała. Męczyłam się, próbowałam złapać oddech. Bez skutecznie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Na jego twarzy dostrzegłam sadystyczny uśmiech.
Wyszedł na chwilkę z pokoju. Kiedy wrócił w ręku trzymał pudełko. Położył je na stoliku obok. Otworzył. W środku znajdowały się różnej wielkości korki analne. Wiedział, jak bardzo tego nie nawidzę. Najpierw włożył najmniejszy. Specjalnie użył bardzo małej ilości żelu. Zaczęłam się wiercić. Pisnęłam. Ostrzegł mnie, że jeśli nie będę grzeczna będę wyła z bólu przez kilka godzin. Bardzo dobrze Go znałam i wiedziałam, że nie kłamie.
Wziął do ręki trzcinę i zaczął uderzać mnie po stopach. mój kolejny czuły punkt … On doskonale wiedział jak zafundować mi tortury. Z uśmiechem na ustach rzekł. Chciałaś bólu będzie bolało. Wierciłam się, krzyczałam, płakałam. Nic to nie dało. Mocno trzymał stopy i jeszcze mocniej bił. Powiedział, że albo się uspokoję albo powiem mu swoje drugie imię. Nie nawidzę kiedy ktoś na mnie coś wymusza. Nie powiedziałam, więc bił mocniej. Starałam się wytrzymać najdłużej jak to możliwe. Ze łzami w oczach krzyknęłam moje drugie imię to Jowita. Skłamałam. Zapytał czy na pewno. Uśmiechnęłam się. On też. Rzekł ach tak chcesz się bawić. Wyjął mi z tylko korek. Włożył jeden z największych jakie miał i zaczął intensywnie wkładać i wyjmować. To było nieprzyjemnie bolesne. Wrzeszczalam. Nie chciałam tego. Ciężko mi było to wytrzymać. On patrzył na mnie i się uśmiechał. Kiedy skończył zostawił korek w tyłku i wrócił do spankingu stóp. Długo nie wytrzymałam. Wykrzyczałam drugie imię. Spojrzał na mnie. Nie musiał pytać czy mówię prawdę. Widział to. Podszedł. Szepnął mi do ucha: Kochanie nie można było tak odrazu. Po czym spoliczkował mnie tak mocno, że mimowolnie z oczu popłynęły mi łzy. Spoliczkował raz jeszcze i wziął do ręki trzcinę. Zaczął mnie nią bić po udach. W moim tyłku wciąż tkwił korek, który sprawiał mi okropnie nieprzyjemny ból. Nie miałam odwagi poprosić o wyjęcie bo wiedziałam, że będzie mnie to kosztować jeszcze większy ból.
Uderzył po raz pierwszy. Kazał mi liczyć. Miałam na to 10 sekund. Nie pamiętam po którym uderzeniu przestałam liczyć. Zadał mi kolejne pytanie. Poprosił o drugie imię mojej siostry. Chwilkę się zawahałam. Ta chwilka kosztowała mnie kolej e udzielenie trzciną po udzie. Tym razem tak mocne, że pękła skóra. Odpowiedziałam. Jednak i tym razem minęłam się z prawdą. Od razu to zauważył. Podszedł do mnie. Znów spoliczkował. Zrobił to kilka razy, tak że poczułam krew na swoich ustach. Podniosłym tonem powiedział mało Ci suko?
W takim razie przepraszam, że byłem taki delikatny. Wyjął z szafki fiolkę. Nie pozwolił mi zobaczyć co było na niej napisane. Nasmarował mi ręce, piersi, uda i stopy. Po kilku sekundach zaczęło mocno piec. Uśmiechał się i powiedział że to chili i chwilę będzie piekło. W oczsch miałam łzy. Ciężko mi było wytrzymać. Odłożył fiolkę i uderzył kilka razy pokrzywą po udach. Miałam wszystkiego dość. Zakneblował mi usta. Znów wziął trzcinę do ręki. Uderzył tylko daw razy ale użył przy tym całej sily. Skóra na moich udach była pęknięta. Wyjął z tyłka korek i włożył inny. Poczułam, że powiększa mi się w środku. To był korek z pąpką. Miałam wrażenie, że przed oczami widzę gwiazki i zaraz zemdleję. Wyjął mi knebel z ust i powiedział, że moją pękniętą na udach skórę trzeba zdezynfekować. Polał więc uda spirytusem. Płakałam cały czas. Chyba już nie miałam siły krzyczeć. Ból był nie do zniesienia. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Powiedział. Zaraz zadam Ci jeszcze raz pytanie jak ma na drugie imię Twoja siostra. Dobrze się zastanów zanim odpowiesz. Wcześniej jednak wyjął z szafki elektryczną różdżkę i zaczął razić mnie prądem po wciąż mokrych udach. Wystarczyło kilka sekund i poznał prawdziwe imię. Odłożył różdżkę.
Ocsloeal mnie w szyję, w policzek. Po czym powiedział, mam nadzieję, że teraz nauczysz się poprawnie odpowiadać na pytania. A za karę poleżysz z tym korkiem w tyłku tak długo, aż uznam, że zasluzysz żebym go wyjał. Spoliczkował mnie. I poszedł sobie …
